eXpeditio
Menu
  • Blog
    • News
    • Podróże
    • Porady
  • Galeria
  • Autorzy bloga
    • mpolak
    • 5k18a
  • Kontakt
eXpeditio
  • Blog
    • News
    • Podróże
    • Porady
  • Galeria
  • Autorzy bloga
    • mpolak
    • 5k18a
  • Kontakt
Podróże

Kuching – kolejne atrakcje

posted by mpolak
sty 30, 2010 15750 0 0
Share

Witam Was wszystkich,

Tutaj tym razem Marcin P. opowiada J

Po atrakcjach Parku Semengogh z Orangutanami i fermie krokodyli zaplanowaliśmy nasze  2 kolejne dni w Kuching. Anja i Eryk – właściciele Guesthousu, w którym się zatrzymaliśmy zaproponowali nam, żebyśmy zobaczyli najpierw miejsce, które nazywa się Sarawak Cultural Village. Zaplanowaliśmy jego zobaczenie na 30 stycznia. Wycieczka ta była połączona z odwiedzeniem rzekomo jednej z najpiękniejszych plaż – Damai Beach, wioską domków położonych na palach oraz na koniec zwiedzeniem Muzeum Kotów – symbolem miasta Kuching. Kuching po malajsku znaczy kot.

30 stycznia o 8 rano umówiliśmy zbiórkę na śniadaniu, które dzień wcześniej zamówiliśmy u Anji – pyszne i pożywne (jajecznica, tost, owoce, kawka lub herbata do wyboru). Śniadanie było na czas oczywiście, jednak okazało się, że Skiba jest tak przeziębiony, że nie będzie w stanie brać udziału w wycieczce. Anja usłyszawszy o jego problemach z gardłem zaparzyła mu czym prędzej kila listków rośliny, którą hoduje w swoim ogródku. Nie znała jej nazwy, ale mówiła, że sprawdzone i działa. To jednak nie pomogło mu od razu i biedaczysko został w pokoju, żeby dojść do siebie i doprowadzić się do stanu używalności.

Około 8:30 ruszyliśmy na wycieczkę. Po 1,5 godziny jazdy samochodem z Kuching znaleźliśmy się w Sarawak Cultural Village. Jest to miejsce, które odtwarza kulturę i zwyczaje ludzi, którzy żyli na Borneo, zanim dotknęła ich cywilizacja i kultura zachodu. Na miejsce to składa się 7 atrakcji – punktów takich jak tradycyjny dom Ibanów, tzw. Longhouse, uprawa pieprzu i jego końcowy produkt czy produkcja broni. Całość kończy się show, ukazującym muzykę i taniec rytualny.

Ok. 11:30 po zaliczeniu wszystkich 7 punktów udajemy się na pokaz. Duża klimatyzowana sala daje nam chwilę wytchnienia od upału, który panuje na zewnątrz. Pokaz zaczyna się prezentacją tańców regionalnych w rytm starej ludowej muzyki. Piękne stroje, muzyka i światło tworzą naprawdę klimatyczny nastrój, tak że patrzyliśmy z wielkim zainteresowaniem. Ja oczywiście nie mogłem oderwać oka od mojego aparatu, co skutkowało ogromną ilością zdjęć. Jest z czego wybierać J. Po tańcach na scenę wyszedł Malaj przebrany w strój wojenny jednego z plemion zamieszkujących te okolice (dmuchawka, tarcza, pióropusz na głowie, wojenne barwy na twarzy). Jego taniec przypominał ruchy koguta, dodatkowo wykonywał je w taki sposób, żeby wprawić widownię w śmiech, co zresztą mu się udało J. W pewnym momencie skończyła się muzyka. Malaj wyciągnął dmuchawkę, załadował do niej strzałę, która kiedyś nasączana była trucizną i dmuchnął w nią z całej siły tak, że strzała z jej wnętrza poszybowała na drugi koniec sceny, gdzie były zawieszone baloniki. Oczywiście można się domyślić, że bez problemu udało mu się trafić, w jeden z kilku balonów. Scenę tą powtórzył jeszcze raz, żeby pokazać, że oko ma celne i to nie przypadek, że trafił J. W trakcie oczywiście wprawiał publiczność w śmiech robiąc śmieszne miny i ruchy. Po chwili zaczął  rozglądać się po widowni. Ja oczywiście miałem cały czas oko przy aparacie, nawet w momencie gdy wojownik ten zbliżał się w moją stronę. Moja dziewczyna Kasia powiedziała, żebym odłożył aparat, bo na pewno zaraz wybierze mnie na osobę, która weźmie udział w jego szoł. Tak się nie stało, w zamian niestety wybrał ją JJJ. Po kilku sekundach zastanowienia zgodziła się wziąć udział. Publiczność nagrodziła odwagę oklaskami. Udział w jego szoł miał polegać na strzelaniu z dmuchawki. Na początku kazał się zaprezentować Kasi, jako przyszłemu wojownikowi. Okazało się, że wyszło jej to lepiej niż jemu i publiczność śmiała się z tego do rozpuku. Po prezentacji przyszła kolej do strzelania. Po 2 nieudanych próbach, postanowił podprowadzić ją do balonika – już wtedy nie było sposobności nie trafić. Oczywiście balonik pękł. Nagrodą była owa celna strzała. Publiczność pękała ze śmiechy podczas tego interaktywnego szoł, Kasia ubawiła się przednie – gromkimi brawami i radością z udanego „dmuchnięcia” publiczność żegnała ją przy zejściu ze sceny.

Po wojennym pokazie doświadczyliśmy jeszcze 2 tańców, które kończyły się zaproszeniem osób z widowni do wspólnego tańca na scenie. Do nas podeszła Pani – bardzo elegancka i zadbana – i poprosiła o wzięcie w nim udziału. 2 razy nas do tego namawiała i dopiero za drugim ulegliśmy. Tańczyliśmy razem ok. 1 minuty na scenie. Po tańcu podziękowałem jej za niego i osoba z jej otoczenia powiedział mi, że tańczyłem z Panią minister kultury Malezji. Byłem w ciężkim szoku i dopiero  wtedy dotarła do mnie/nas informację skąd te ekipy telewizyjne, które nagrywały cały ten szoł. Całość mamy nagrane na swojej kamerze i pokazaliśmy ten materiał Erykowi, naszemu przewodnikowi na ten dzień i potwierdził, że to była ona. Był bardzo zdziwiony, że udało nam się na nią trafić, a co dopiero tańczyć.

Po pokazie udaliśmy się do sklepiku z souvenirami, gdzie zrobiliśmy małe zakupy.

Tak zakończyliśmy nasze zwiedzanie Cultural Village – z uśmiechem na twarzy.

Uważam, że warto zobaczyć to miejsce i polecam, je każdemu, kto znajdzie się w Kuching.

Po krótkiej przerwie i oczekiwaniu na Eryka posililiśmy się kiścią bardzo słodkich bananów oraz wodą – upał przez ten 40 minutowy pokaz wcale nie zelżał.

Następnie pojechaliśmy zobaczyć jedną z najładniejszych plaż okolicy Kuching – Damai Beach. Okazał się jednak, że jest odpływ, a sama plaża nie jest tak ładna, jak  ją opisują w przewodnikach i Internecie. Zawiedzeni widokiem i zrobieniu kilki fotek na dowód udaliśmy się  przez wioskę domów na palach do nasz popołudniowy posiłek. W wiosce tej zatrzymaliśmy się dosłownie na chwilę, żeby zrobić sobie kilka fotek. Domy te budowane są na palach, ze względu na odpływy i przypływy. Jest to tutejsza ciekawostka architektoniczna.

Na obiad zatrzymaliśmy się w małej restauracyjce na wiosce, znanej dobrze Erykowi, gdzie zostaliśmy ugoszczeni malajską ostrą zupką, rybką z ryżem i warzywami. Jedzenie było dobre, choć trochę liczyliśmy na większą porcję ryby i niższą cenę. Zapłaciliśmy za posiłek i skierowaliśmy się z powrotem do Kuching, żeby zobaczyć muzeum kotów. Muzeum jak muzeum. Mnóstwo figurek kotów, zdjęć i znanych osób z Kuching, które są ich wielbicielami. Po kilkuminutowym zwiedzaniu zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć oraz jak zawsze kupiliśmy kilka drobiazgów.

W drodze powrotnej do naszego pensjonatu zatrzymaliśmy się jeszcze na chwile przy okolicznym bazarze, żeby zaopatrzy się w owoce, m.in. banany oraz w owoce morza – przepyszne świeże krewetki.

I tak miło i przyjemnie zakończył się nasz dzień. Nazajutrz planowaliśmy odwiedzić Bako National Park – jeden z piękniejszych i najstarszych parków na Borneo, jednak z powodu odpływów zobaczenie go było niemożliwe. Tak więc na następny dzień planujemy zobaczyć coś innego, ale to już odrębna historia. Pozdrowiona i do usłyszenia.

P.S.

Cena wycieczki za osobę –  60 MYR + 100 MYR transport (dzielony proporcjonalnie na liczbę osób – przy 3 osobach wyszło nas to od 33,35 MYR)

Czas trwania – 1 dzień

Sposób transportu – samochód

IMG 0178
IMG 0174
IMG 0172
IMG 0167
IMG 0189
IMG 0184
IMG 0183
IMG 0175
IMG 0180
IMG 0207
IMG 0211
IMG 0212
IMG 0204
IMG 0214
IMG 0200
IMG 0196
IMG 0192
IMG 0197
IMG 0198
IMG 0230
IMG 0236
IMG 0227
IMG 0223
IMG 0215
IMG 0221
IMG 0241
IMG 0254
IMG 0251
IMG 0325
IMG 0264
« ‹ 1 z 2 › »
Share

Previous

Ostatni dzień w Kuala Lumpur

Next

Po ulicach Kuching

O blogu

Travel Blogger

5K18A

Blog jest jeszcze w trakcie przenosin ze starego wordpressa na nowego.
Część starych wpisów (dokonanych przed 8 lutym 2010), jest jeszcze w surowym stanie z błędami, bez zachowania akapitów itp, staram się to poprawiać w wolnym czasie
(2016/09)

Ostatnie wpisy

  • Jak nie dać się okraść?
  • Reanimacja eXpeditio
  • Wizyta w Angkor Wat
  • Wyjazd do Kambodży
  • Pożegnanie z Chiang Mai

Najciekawsze wpisy

  • Pożegnanie z Chiang Mai
    Podróże
    Pożegnanie z Chiang Mai
    wrz 20, 2010
  • Piekło jednak znajduje się na ziemi i ja w nim byłem
    Podróże
    Piekło jednak znajduje się na ziemi i ja w nim byłem
    lut 11, 2010
  • Startujemy już za 2 dni
    News
    Startujemy już za 2 dni
    sty 21, 2010
  • Ostatni dzień w Kuala Lumpur
    Podróże
    Ostatni dzień w Kuala Lumpur
    sty 27, 2010

Archiwum wpisów

  • wrzesień 2016
  • wrzesień 2010
  • luty 2010
  • styczeń 2010

Galeria zdjęć

Sepilok – wreszcie prawdziwe małpeczki
Sepilok – wreszcie prawdziwe małpeczki
W końcu na Phuket
W końcu na Phuket
Malapasqua – wysepka z reklamy Bounty
Malapasqua – wysepka z reklamy Bounty
Nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej
Nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej

Nasi sponsorzy




pressbeton beton artystyczny

You Might Also Like

Podróże
sty 26, 2010

Dajemy głos z Malezji – Wreszcie!

Pod zbiorowym naciskiem wiernych czytelników naszego bloga postanowiliśmy zarwać nockę i dodać wreszcie kolejne...

Read More
0 0
Podróże
wrz 18, 2010

Poprostu Chiang Mai

Chiang Mai – miasto w którym spokojnie można spędzić kilka dni i nie żałować decyzji. O ILE PHUKET JEST OBLĘŻONY...

Read More
0 0

Leave A Comment Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyrights © 2010 eXpeditio.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Back top