eXpeditio

Pożegnanie z Chiang Mai

Chiang Mai zleciało mi jakoś wyjątkowo szybko.

KOLEJNY DZIEŃ SPĘDZIŁEM NA WYKUPIONEJ W GUEST HOUSIE WYCIECZCE, RAZEM Z POZNANYMI DZIEŃ WCZEŚNIEJ FRANCUZAMI.

Była to wycieczka z popularnym wśród większości turystów odwiedzających Chiang Mai programem. Wizyta na farmie orchidei, których jest całkiem sporo w całej Tajlandii, jazda na słoniu – musze tutaj nadmienić, że stałem się przeciwnikiem tej atrakcji. Siedzi się bowiem na tym biednym stworzeniu, taj okłada go kijkiem po głowie, tak że zostają mu blizny do końca życia.

Następne w planie było zwiedzanie wioski lokalnego plemienia. Jest to miejsce stworzone specjalnie jako atrakcja turystyczna i gdyby nie liczne wizyty ludzi płacących za wstęp sądzę że było by tam tylko szczere pole. Kolejny był Rafting. Polecam to każdemu to naprawdę świetna zabawa. Akurat kiedy odwiedzałem Tajlandię kończył się monsun więc poziom rzek był wysoki a nurt bardzo rwący, czyli bardzo przyzwoite warunki do raftingu. Przypominało mi to przejażdżkę kolejką górską. Nie ma opcji na wyjście suchą nogą z pontonu.

Następnie zabrano nas na wodospad, który był tak malowniczy że aż ciężko opisać to słowami. Ostatnią atrakcją była wizyta w dosyć specyficznej wiosce (Karen Long Neck Village). Otóż żyjące w niej kobiety zgodnie z tradycją przechodzą proces przedłużania szyi. Używany jest do tego zwój drutu zwiniętego wokół szyi, wyglądającego jak złote pierścienie. Proces wydłużania rozpoczyna się w wieku 5 lat, co jakiś czas dodawany jest kolejny zwój. Prawda jest taka, że szyja przez to się nie wydłuża natomiast obniża się położenie barków. Niestety ma to swoje konsekwencje zdrowotne. Na dobrą sprawę te kobiety są inwalidkami, niezdolnymi do przemieszczania się na dłuższe dystanse. W konsekwencji większość życia spędzają w wiosce skazane na noszenie stalowych obręczy do końca życia, stanowiących rusztowanie podtrzymujące głowę.

Tak czy siak, wioska przypominała mi zoo tyle że bez klatek. Powstała wyłącznie w celu zarabiania kasy na turystach. Nawet nie pokuszono się o wierne zrekonstruowanie wioski, zbudowano tylko długą uliczkę, na której znajdują się straganiki z pamiątkami.

Nie mniej wycieczka raczej mi się podobała, wydałem na nią 1000bht i miałem zapełniony cały dzień.
Wieczorem wybraliśmy się na nocny market, wrzucić coś na ruszt i popić piwa. Może nie będę się rozwodził nad tym tematem. Jedzenie dobre a piwo zimne;) Wieczór zakończył się w tajskim masażem z olejkami, który polecam każdemu kto odwiedza Tajlandię. Przeciętna cena godzinnego masażu z olejkami to 300bht.
Kolejny dzień to było raczej włóczenie się po mieście, pstrykanie fotek itd. Więc nie będę też się nad tym rozwodził… najciekawsze dopiero nadchodziło – wyjazd do Kambodży.